wtorek, 3 czerwca 2014

PORODÓWKA - MOJE WSPOMNIENIA

Cóż, każda z nas będąc w ciąży po raz pierwszy zastanawia się jak to będzie. Nie ma na to odpowiedzi, gdyż każda z nas rodzi inaczej . Oczywiście zasady są te same, droga wyjścia na świat dziecka też jest identyczna, ale.... No właśnie, ale emocje są różne. Każda z nas jest wyjątkowa, inna i każda przeżywa poród inaczej. Jeden jest łatwy, inny trudny, jeden trwa szybko, drugi wolno. 
Jeśli o mnie chodzi , mój poród był bolesny. Miałam straszne bóle krzyżowe. Pierwszy raz, gdy zaczęły się bóle porodowe ( przynajmniej ja tak myślałam ) i odszedł  mi czop ( w moczu pojawiła się krew). pojechałam do szpitala z rodzicami. Spędziłam tam kilka dni. Okazało się, że do porodu jeszcze troszkę, pomimo tego, że termin porodu właśnie mijał. Zdiagnozowano u mnie zatrucie ciążowe ( chociaż białka w moczu nie miałam ). Podleczono mnie troszkę magnezem i wypuszczono do domu. Minęło kilka dni ( może trzy ) i pojechaliśmy na wizytę do lekarza . Był 40 tydzień i brak postępu porodu. Rozwarcie na 2 palce. Cóż, lekarz zaproponował cesarkę. Miałam rodzić 23 grudnia. A do szpitala kazano mi się zgłosić dzień wcześniej. Tym razem odwiózł mnie mąż. I kiedy tak czekałam sobie na badania , znów zaczęły się bóle. Były straszne, krzyżowe i na dodatek dziecko kopało . Wzywałam pielęgniarki, ale na ktg nic nie było, zero skurczy. Panie tylko mówiły, że z krzyżowymi tak to jest, dużo bólu, mało postępu - a ja cierpiałam. Lekarka na dyżurze kazała czekać na planowaną cesarkę, ale ja wiedziałam i czułam, że nie dam rady. Nie wytrzymam tego bólu. Mąż poszedł do ordynatora. Załatwił przyśpieszoną cesarkę.
Co dalej? Wzięli mnie z ginekologii na porodówkę .Tam zrobiono mi lewatywę, założono cewnik i wstrzyknięto na sali operacyjnej znieczulenie w kręgosłup. Po znieczuleniu poczułam się jak nigdy w życiu , błogo. Lekarz mówił, że poczuję się dziwnie jak będą wyciągać dziecko, ale ja czułam tylko błogość. I mi ją pokazali moją małą kruszynkę. To było uczucie nie do opisania. Szczerzyłam zęby do sufitu. Potem mnie zszyli a ją wzięli na pomiary i badania. Potem panie przełożyły mnie na łóżko ze stołu operacyjnego. To było po 16. Pamiętam ,że poprosiłam męża, żeby mi wysłał na telefon zdjęcie malutkiej. Widziałam się chwilę z nim, mamą i niunią. A potem dali mi morfinę i zasnęłam . Obudziłam się w nocy, chciałam być dzielna. Nie wiedziałam, że mogę poprosić znów o morfinę, gdy zaczęło mnie piec. Po kilku minutach przyszła pani i spytała czy chcę znów morfinę. No i chciałam. Rano pielęgniarki pomogły mi usiąść, powiedziały jak .Potem kazały mi stanąć . Ból straszny, nie do opisania. Potem z czasem było lepiej chodzić, ale wstawanie jeszcze z miesiąc po porodzie tragicznie bolało. Pamiętam cały czas jechałam na przeciwbólowych i zajmowałam się córką. Na drugi dzień dali mi dziecko do nakarmienia ( szkoda, że nie pokazali jak to zrobić). Kolejne dni były ciężkie. Podwyższone CRP u mnie, problemy z karmieniem dziecka, katar, ból gardła. Dopiero koło 27 wróciłam do domu. Nikomu tak długiego pobytu i choroby  po porodzie nie życzę.    
Cesarka była ciężkim wyborem, bo szykowałam się na poród naturalny, operacji się bałam, jednak cieszę się, że tak zdecydowałam , bo podczas cesarki okazało się, że wody płodowe były zielone, więc dzidzia była zagrożona. Teraz prawie 6 miesięcy od porodu, ból odszedł w zapomnienie, a ja cieszę się, że wszystko tak się skończyło. Nie miałam problemu z raną, dzidzia chowa się zdrowo. Czy gdybym mogła cofnąć czas, czekałabym na naturalny? - nie.  Bo nie chciałabym, żeby moje życie potoczyło się inaczej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz