W zeszłą środę córka zaczęła około 17 wymiotować. Wymiotowała do 11 w nocy . Resztę nocy przespała spokojnie , więc myślałam , że już jest ok . Dodam, że myślałam , że to zatrucie czymś. Bo ja w nocy też wymiotowałam kilka raz. U mnie rano się skończyło, a córce rano wymioty wróciły. Lekarz POZ skierował ją do szpitala z powodu odwodnienia. Dostała w sumie 2 kroplówki 6 godzinne nawadniające. Z miejsca dano nas do izolatki z podejrzeniem nawrotu rotawirusa. Córka dostała też skierowanie do laryngologa . Tam wyszło, że ma zapalenie ucha środkowego lewego. Dostała antybiotyk , tym razem jednak w zastrzykach- nie jak wcześniej w kroplówce. Z uchem , przyznam, że się liczyłam , bo ucho lubi wracać. Dostała jednak też skierowanie na rentgen klatki piersiowej - tam wyszło, że ma niedrożne wnęki -czyli, że ma zapalenie oskrzeli . Byłam w szoku. Inna dziewczynka z oddziału też miała stwierdzone zapalenie oskrzeli, mimo , że nie miała typowych objawów. Jedynie gorączkę. Moja córka nawet gorączki nie miała. Mój mąż w pracy słyszał , że w Krakowie dzieci też przechodzą tzw BEZOBJAWOWE ZAPALENIE OSKRZELI . Czasem jako objaw wystarczy stan podgorączkowy i tyle. Tej choroby jako tako się nie leczy, trzeba ją przechorować. Bo tak jak troskliwa pani doktor mi wyjaśniła : niedrożne wnęki mogą, ale nie muszą wskazywać na zapalenie oskrzeli. Ważne, że nie ma zapalenia płuc, że osłuchowo jest ok i że dziecko nie kaszle.
Szpital ogólnie od grudnia do maja na oddziale dziecięcym jest przepełniony. Córka zaczęła pić, jeść , bawiła się , więc wypisano nas do domu na antybiotyk doustny. W poniedziałek kontrola u laryngologa.
Szpital przeraża, ale przy odwodnieniu lepiej do niego iść. Przeraża mnie jedynie fakt, że szpital nawet na oddziale dziecięcym tak drze pieniądze.Rozumiem , że matka za łóżko płaci . Ale w moim przypadku łóżka się skończyły i musiałam spać na fotelu : niewygodnym , trzeszczącym i jeszcze płacić za niego 6 zł na dobę. Chore nie dość, że za telewizor się płaci -co chociaż bajki powinny być za darmo , to jeszcze za spanie na niewygodnym fotelu. Tylko matki, które przeszły taką sytuację , wiedzą co się wtedy czuje . Szpital nawet zarabia na chorych dzieciach i miłości ich matek do nich. Bo jak matka kocha to zapłaci za ten fotel, za bajki dziecku bez szemrania, żeby być przy dziecku , żeby dziecku się nie nudziło i wytrzymało 6 godzinną kroplówę. A co jeśli matka na to nie ma , bo ledwo wiąże koniec z końcem -szkoda gadać??? I strach pomyśleć.